Ta, przegadana wersja z cudownym Cagem była lepsza...

pod względem fabuły, jak najbardziej. Zauważ, że remake z 2000r. bazował bodajże na Deadline Theft Auto, poprawionej wersji "60 sekund" z '74 (poprawionej przez samego Toby'ego) i był do niej dość podobny. Ale wszystkie te filmy są świetne ;)

Mi wersja z 2000 roku nie podchodzi co najmniej z czterech powodów:
1. Nie jestem fanem remake'ów. Uważam, że jeśli nie masz pomysłu na nowy film to po prostu go nie rób. Remake jest uzasadniony tylko wtedy jeśli oryginał jest po prostu słaby, albo słabo podjął temat (Christine mogłaby być zrobiona od nowa). Jest kilka remake'ów, które mnie nie odrzucają i Gone in 60 seconds jest jednym z nich, w czym chyba jest duża zasługa Denise, która nie pozwoliła na szarganie dobrego imienia męża.
2. Główną rolę gra tam Cage, który ma jakąś dziwną metodę na aktorstwo. Mimo tego, że potrafi naprawdę dobrze grać, to w większości filmów jest strasznie drewniany.
3. Film jest przegadany, zamiast akcji z kradzieżami i pościgów oglądamy nudne pogaduchy o niczym.
4. Film stał się strasznie poprawny politycznie, owszem postać grana przez Cage'a jest złodziejem, ale wraca z emerytury tylko dlatego, że jego brat popadł w tarapaty, a i jeszcze pomaga policji złapać głównego złego. W oryginale było prosto, baron narkotykowy chce samochody, daje kasę i otrzyma to co chce. Jedyna dobroć Pace'a to niechęć to okradania nieubezpieczonych, natomiast naciąganie firm ubezpieczeniowych to już norma.

Mimo tych wad remake jest do obejrzenia, ale nigdy nie będzie lepszy od oryginału.

I to jest cała prawda o remake'ach. Bardzo rzadko bywają lepsze od oryginałów, aczkolwiek zdarza się.

Dla laików lepsza, bo znani aktorzy, bardziej znane fury, bo przełom wieków, więc efekty, możliwości i kasa... Dla mnie to kunszt twórczy między innymi dlatego, że w 1974 roku nagrano taki film, z takimi samochodami... Przypomnę, że w Polsce wtedy nagrywano... Czterdziestolatka :))))))))))

Miałam na myśli, że dla laików lepsza jest wersja z Cage'em.